Tak na prywatnych zdjęciach wygląda Arkadiusz Jakubik z serialu "Informacja zwrotna". To niesamowity polski aktor, który systematycznie, z każdym kolejnym rokiem poszerza swoje grono fanów.
Pogrzeb skatowanego na śmierć Jacka. Proboszcz: "To wpisuje się w terroryzm" Bartosz WojsaW sobotę najbliżsi i mieszkańcy Jastrzębia-Zdroju pożegnali zakatowanego na śmierć Jacka Hrycia. Podczas wzruszającego kazania, a także na koniec mszy, w mocnych słowach o tragedii wypowiadali się księża. - Śmierć śp. Jacka wpisuje się w tragedie związane z terroryzmem, zamachami. Bo tam również ktoś może powiedzieć: "bezsensowna śmierć". Czy aby na pewno? Trzeba odczytywać te śmierci jako sygnał dla nas, żyjących. Nie dajcie się zwyciężać złu, lecz zło dobrem zwyciężajcie - mówił ks. proboszcz Andrzej Drabik. Dzisiaj o godz. 9. w parafii Matki Bożej Różańcowej (Moszczenica) w Jastrzębiu-Zdroju odbył się pogrzeb Jacka Hrycia, który został zakatowany na śmierć kilka dni temu w centrum miasta. Na ostatnim pożegnaniu młodego jastrzębianina pojawiła się rodzina, najbliżsi, ale także mieszkańcy Wszyscy najbliżsi śp. Jacka są dziś pogrążeni w bólu i smutku, ale musimy pamiętać, że to nie jest zupełnie tak, że nasi zmarli umarli, a my żyjemy. Jest odwrotnie. Oni ciągle żyją, a my umieramy - mówił ks. Andrzej Podoluk, który przyjechał na uroczystość z parafii Miłosierdzia Bożego w w bardzo emocjonalnym kazaniu mówił o śmiertelnie pobitym Jacku. - Młody człowiek zginął, to straszny widok. Ale w tej urnie leżą tylko prochy człowieka, a sam człowiek jest tuż obok Boga. Jak sobie radzić? Śmierć tak młodego człowieka jest dla nas zawsze bolesnym wstrząsem. Nie chcę nikomu mówić: "uśmiechnij się", nie. To jest tragedia. Śp. Jacek tyle rzeczy miał zrobić, tyle słów wypowiedzieć, tyle planów zrealizować - wyliczał ks. zaznaczał, że nie wie, dlaczego Bóg zabrał śp. Jacka do siebie. - Zdarzają się sytuacje, które są spowodowane przez złych ludzi. Prośmy więc Boga o to, by śmierć była dla śp. Jacka tylko lekkim snem, by czyściec był krótki, a wieczność szczęśliwa - więcej o zdarzeniu:Jastrzębie-Zdrój: Dramat rodziny skatowanego na śmierć Jacka: „To jest jakiś koszmar" NOWE FAKTYNa sam koniec mszy głos zabrał także ksiądz proboszcz z parafii Matki Bożej Różańcowej w Moszczenicy. Podkreślał, że w sposób szczególny łączy się z najbliższymi Zawsze, gdy przychodzi nam pożegnać młodego człowieka, w tak tragicznych okolicznościach śmierci, nasuwa mi się refleksja. W obecnym świecie o wiele łatwiej zauważyć, jak wiele jest zła i jak to zło chce zapanować nad drugim człowiekiem. Walka dobra ze złem, która toczy się na świecie, najpierw rozgrywa się w sercu człowieka. Śmierć śp. Jacka wpisuje się w tragedie związane z terroryzmem, zamachami. Bo tam również ktoś może powiedzieć: "bezsensowna śmierć". Czy aby na pewno? Trzeba odczytywać te śmierci jako sygnał dla nas, żyjących. Nie dajcie się zwyciężać złu, lecz zło dobrem zwyciężajcie. Nie jest to więc śmierć bezsensowna, a sensowna, bowiem staje się szczególnym przesłaniem i wezwaniem dla każdego z nas - podkreślał ks. proboszcz Andrzej Drabik. Przypomnijmy, że Jacek Hryć został śmiertelnie pobity przez pięciu sprawców na skrzyżowaniu ulic Jeziorańskiego i Solidarności w Jastrzębiu-Zdroju. Stało się to w minioną niedzielę, 4 czerwca, około godz. w nocy. Mimo szybkiej reakcji służb mundurowych i ratunkowych, mężczyzny nie udało się uratować. Lekarz na miejscu stwierdził jego opowiada o tragedii naszemu dziennikarzowi przed kamerą:
Nagła śmierć sercowa jest skutkiem nagłego zatrzymania krążenia (skrótowo nazywanego NZK) oznaczającego gwałtowne zaprzestanie czynności serca. Ustanie mechanicznej czynności serca powoduje niedokrwienie oraz niedotlenienie poszczególnych narządów oraz tkanek w organizmie człowieka.
Zaskakująca i tragiczna historia gwiazdy serialu Ranczo. Kultowy aktor cudem uniknął śmierci. Niewiele brakowało, a nie byłoby go dziś z nami. Franciszek Pieczka do teraz wspomina tę sytuację z drżącym sercem. Serial Ranczo miał za zadanie przede wszystkim bawić swoich widzów. Trzeba przyznać, że wychodziło mu to bardzo dobrze. Przez lata zgromadził rzeszę wiernych fanów. Jednakże, za aktorami grającymi w komedii nie stoją wyłącznie wesołe historie. Wręcz przeciwnie. Jeden z kultowych aktorów, którego mogliśmy podziwiać nie tylko w serialu Ranczo, ale również w wielu innych, telewizyjnych produkcjach - Franciszek Pieczka - w młodości ledwo uniknął śmierci. Gwiazdor serialu Ranczo o włos uniknął śmierciZnany również z fenomenalnego występu w kultowych Czerech Pancernych i Psie - w młodości, nim rozpoczął karierę aktorską, pracował w kopalni. To właśnie tam, pod ziemią i w bardzo niebezpiecznych warunkach wydarzył się wypadek, który o mały włos nie pozbawiłby Pieczki życia, nim to na dobre się Franciszek pewnego dnia stracił równowagę i przewrócił się, wpadając do głęboko wykopanego tunelu. Co gorsza, w miejsce jego upadku nagle runęła ściana kopalni. Dosłownie w ostatniej chwili kierownik opiekujący się zespołem górników odepchnął Pieczkę o kilka metrów. To uratowało mu życie. Sam aktor doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że w tamtym momencie był o włos od pożegnania się z tym wydarzenie zmobilizowało go do porzucenia pracy w kopalni i podążenia za głosem serca - rozpoczął karierę aktorską, która do dziś daje mu ogrom szczęścia.
Nagła śmierć sercowa (Sudden cardiac death - SCD) to termin medyczny określający niespodziewaną śmierć spowodowaną zatrzymaniem akcji serca. Do nagłej śmierci sercowej dochodzi najczęściej w wyniku zawału. Inne przyczyny to m.in. poważne zaburzenia rytmu serca. Zdarza się, że choroba ma utajony przebieg, a śmierć pacjenta
Śmierć Jacka Kramka, który miał zaledwie 32 lata zaskoczyła nie tylko jego bliskich. Internauci zastanawiają się, co było przyczyną śmierci młodego trenera personalnego. Wydawało się, że jest w świetnej formie. Tego, że dbał o swoje ciało nie można było mu odmówić. Teraz już wiadomo. Mężczyzna doznał udaru mózgu. Siostra zmarłego udzieliła obszerniejszych znanego trenera personalnegoJacek Kramek odszedł 19 lipca. Jego niespodziewana śmierć była olbrzymim zaskoczeniem nie tylko dla rodziny, ale też podopiecznych. Był młody, zdrowy, na nic się nie skarżył. O śmierci dowiedzieliśmy się między innymi z jego profilu na Cię dziś Jacku, z wielkim bólem i w smutku… Dziękuję Ci za ten wspólnie spędzony, szalenie cenny czas. Bardzo dużo przy Tobie się nauczyłam. Między nami było dokładnie 10 lat i 10 dni różnicy w wieku. Powtarzałeś, że my baranki i do tego numerologiczne 33 ki możemy zwojować świat, trzymając się razem… Cieszę się, że przynajmniej spróbowaliśmy. Myślę, że w imieniu wszystkich Jacka podopiecznych mogę powiedzieć, że byłeś najlepszym, genialnym trenerem i radosnym, dobrym człowiekiem! Takiego Cię zapamiętamy – taki wpis pojawił się na InstagramieInstagramPrzyczyna śmierci32-letni trener personalny współpracował z kilkoma znanymi osobami z show-biznesu. Dbał o figurę Katarzyny Cichopek, Anny Skury czy Mai Bohosiewicz. Trenował razem z Akopem Szostakiem, Kasią Dziurską czy Anną Lewandowską. Informacja o jego śmierci wstrząsnęła zastanawiali się, co było przyczyną śmierci młodego, wysportowanego mężczyzny. Nie została ona od razu podana do publicznej wiadomości. Nieoficjalnie mówiło się o udarze mózgu. Jednak w sieci pojawiała się masa sprzecznych informacji. Siostra Jacka zabrała głos w sprawie. We wpisie, który opublikowała w mediach społecznościowych zdementowała plotki:Jak pewnie część z Was już wie, okrutne przeznaczenie zabrało mojego najukochańszego brata Jacka z tego świata. Jacek zmarł nie dał rady wygrać walki z okropnym udarem. Bardzo Cię kocham braciszku… całym sercem – napisała Marianna Kramek InstagramInformacja o pogrzebieSiostra zmarłego trenera personalnego podała też szczegółowe informacje dotyczące pogrzebu. Ceremonia ma odbyć się 26 lipca, o godzinie 11:30, w Domu Pogrzebowym na Cmentarzu Północnym przy ul. Wóycickiego w Warszawie. Następnie mężczyzna zostanie pochowany na Cmentarzu Komunalnym w Kiełpinie przy ul. Cienistej 20, w gminie pogrzebowa odbędzie się w poniedziałek o godz. 11:30 w sali B w Domu Przedpogrzebowym w Warszawie ul. Wóycickiego (cmentarz północny- brama główna przy dzwonnicy). Następnie odprowadzenie do grobu na Cmentarzu Komunalnym w Kiełpinie (Łomianki) przy ul. Cienistej 20. Zapraszamy wszystkich, którzy chcą pożegnać Jacka razem z nami – to informacja przekazana przez siostrę zmarłego Obserwuj w News i bądź zawsze na bieżąco! Obserwuj pogrzebtrener personalnyudar mózguJacek KramekŁomiankiWarszawaŹródła: Miniatura: Instagram
Początkowo ojczyzna to przede wszystkim miejsce urodzenia - jest mała, ograniczona do najbliższego otoczenia: podwórek, na których bawimy się, paru
Opublikowano: 2022-02-02 16:52: Dział: Historia Pogrzeb działacza opozycji antykomunistycznej i "Solidarności" Jacka Smagowicza. Prezydent: "Pragnął służyć Bogu i Ojczyźnie" Historia opublikowano: 2022-02-02 16:52: autor: Twitter/UdSKiOR Był wszędzie tam, gdzie rozbłysła iskierka nadziei na odzyskanie wolności - napisał o nim prezydent Andrzej Duda. Jacek Smagowicz, były działacz opozycji antykomunistycznej i członek NSZZ „Solidarność”, spoczął w środę na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Uroczystości pogrzebowe Jacka Smagowicza rozpoczęły się od mszy św. odprawionej w bazylice Mariackiej. Przed nabożeństwem Andrzej Waśko, doradca prezydenta RP odczytał list od Andrzeja Dudy, a następnie na ręce rodziny przekazał przyznany pośmiertnie Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Prezydent w liście skierowanym do uczestników uroczystości pogrzebowych b. opozycjonisty podkreślił, że wiadomość o jego odejściu przyjął ze smutkiem. Żegnamy dzisiaj człowieka gorącego serca, wielkiej wiary i niezłomnego patriotyzmu, zasłużonego działacza opozycji antykomunistycznej, który całym swoim życiem pragnął służyć Bogu i Ojczyźnie — wskazał. Duda zaznaczył, że Smagowicz „był wszędzie tam, gdzie rozbłysła iskierka nadziei na odzyskanie wolności”. Uczestniczył w wydarzeniach Marca’68, współpracował z Komitetem Obrony Robotników i Konfederacją Polski Niepodległej, współtworzył niezależny ruch związkowy. Od 1980 r. był także bardzo ważną postacią regionu małopolskiego „Solidarności”. Jak jednak zastrzegł Andrzej Duda, „zawsze trzymał się drugiego szeregu – wolał pracować u podstaw niż przewodzić”. Prezydent przypomniał, że Smagowicz pomimo wprowadzenia przez reżim stanu wojennego nigdy nie zaprzestał działalności. Organizował strajki i manifestacje, kolportował podziemne wydawnictwa, był niestrudzonym animatorem i dobrym duchem krakowskiej „konspiry”. Płacił za to wielokrotnym pobiciem i uwięzieniem, utratą pracy i środków do życia. Ale represje tylko utwierdzały Go w pewności, że walkę należy kontynuować i że ostatecznie zakończy się ona zwycięsko — zaznaczył. „Był człowiekiem niesłychanie skromnym i bezinteresownym” Smagowicz – przypomniał prezydent w liście - „należał do krytyków przyjętego w wolnej Polsce modelu transformacji”. Nie poprzestawał na sprzeciwie, lecz starał się aktywnie przeciwdziałać jej skutkom, zwłaszcza bezrobociu, oraz pomagać osobom potrzebującym wsparcia – zarówno materialnego, jak duchowego — podkreślił. Sam był człowiekiem niesłychanie skromnym i bezinteresownym, czym wzbudzał szacunek również tych, którzy nie podzielali Jego przekonań. Dla mnie i moich rówieśników, o pokolenie młodszych, ogromne zaangażowanie śp. Jacka Smagowicza, szczególnie w podziemiu lat 80., było świadectwem wierności ideałom Sierpnia, determinacji i odwagi obywatelskiej — napisał prezydent. Za to wszystko w imieniu Rzeczypospolitej chcę Mu dzisiaj wyrazić uznanie i wdzięczność. Jego wybitne zasługi w pracy zawodowej, związkowej i społecznej oraz w propagowaniu postaw patriotycznych mam zaszczyt uhonorować pośmiertnie Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski — podsumował Andrzej Duda. Po nabożeństwie nastąpiło odprowadzenie zmarłego na miejsce wiecznego spoczynku na cmentarzu Rakowickim. Trumnę z jego ciałem złożono w grobowcu rodzinnym. W ceremonii uczestniczyła rodzina, przyjaciele i znajomi, a także przedstawiciele władz państwowych i samorządowych, służb mundurowych, związkowców oraz Zakonu Rycerzy Jana Pawła II, którego krakowską chorągiew zakładał Smagowicz. Wojewoda małopolski Łukasz Kmita ocenił, że śmierć Jacka Smagowicza to ogromna strata nie tylko dla Małopolski, ale i dla całej Polski. Straciliśmy wielkiego patriotę, który z wielkim sercem i ofiarnością walczył o wolność Ojczyzny — podkreślił. Sylwetka zmarłego Jacka Smagowicza Jacek Smagowicz urodził się w lipcu 1943 r. w Warszawie. W latach 1963-65 studiował historię w Wyższej Szkole Pedagogicznej. Działalność opozycyjną rozpoczął w 1968 r. Został zatrzymany po akcji ulotkowej potępiającej interwencję Układu Warszawskiego w Czechosłowacji. W 1977 r. uczestniczył w czarnym marszu po śmierci Stanisława Pyjasa. Od 1976 r. był współpracownikiem KOR/KSS KOR, a od 1979 r. KPN. Brał udział w manifestacjach niepodległościowych, kolportował niezależne wydawnictwa, „Głos”, „Opinię”, „Robotnika” i „Jedność Stoczniową”. Od września 1980 r. należał do Solidarności, był członkiem a następnie przewodniczącym komisji zakładowej w Polmozbycie. Po 13 grudnia 1981 r. organizował strajk okupacyjny w zakładzie, do 16 grudnia uczestniczył w strajku w Nowohuckim Przedsiębiorstwie Instalacji Przemysłowych Montin. 17 grudnia został zwolniony z pracy za zorganizowanie strajku. 14 czerwca 1982 r. został internowany i zamknięty w ośrodku odosobnienia w Załężu koło Rzeszowa i Uhercach. Zwolniono go 1 października 1982 r. 23 lutego 1983 r. został skazany w trybie doraźnym na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu. Od 1983 r. współorganizował msze za ojczyznę, w 1984 r. był jednym z liderów Ruchu Odwaga i Prawda im. ks. Jerzego Popiełuszki. W latach 1984-1995 uczestniczył w rocznicowych Marszach Szlakiem I Kompanii Kadrowej. Współorganizował manifestacje i akcje protestacyjne w Krakowie. Był wielokrotnie zatrzymywany i karany grzywnami przez kolegia ds. wykroczeń. W latach 1988-90 brał udział w reaktywowaniu struktur Solidarności, od 12 września 1988 r. należał do jawnego Regionalnego Komitetu Solidarności Małopolska. Był też członkiem Społecznego Komitetu Budowy Pomnika ku Czci Górników KWK Wujek w Katowicach, a od 1 lutego 1990 r. przewodniczącym Małopolskiego Oddziału Społecznego Komitetu Budowy Pomnika ku Czci Górników KWK Wujek. W lipcu 1989 r. wrócił do pracy w Polmozbycie. W latach 1989-95 był przewodniczącym komisji zakładowej Solidarności, od 1990 r. członkiem Zarządu Regionu Małopolska (do 1995 r. w prezydium ZR), w latach 1992–2010 współautorem programu Solidarności. Od 1990 r. wchodził w skład Wojewódzkiej komisji kwalifikacyjnej ds. weryfikacji b. funkcjonariuszy SB w Krakowie. Koordynował pomocy Zarządu Regionu Małopolska Solidarności dla Czeczenii, a od 1995 r. był członkiem Rady Programowej Czeczeńskiego Ośrodka Informacji w Krakowie. W 1995 r. należał do grona inicjatorów postawienia pomnika Ofiar Komunizmu na cmentarzu Rakowickim. W kwietniu 2011 r. przeszedł na emeryturę. Od 2016 r. należał do Stowarzyszenia im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz stowarzyszenia Wolność i Niezawisłość. W 2016 r. założył krakowską Chorągiew Zakonu Rycerzy Jana Pawła II. Wchodził w skład Komitetu Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa przy oddziale IPN w Krakowie, a także Wojewódzkiej rady konsultacyjnej ds. działaczy opozycji antykomunistycznej oraz osób represjonowanych z powodów politycznych w Krakowie. Był autorem publikacji w „Tygodniku Małopolskim” (1990-95), „Tygodniku Solidarność” (1990-97), „Biuletynie Informacyjnym KK NSZZ Solidarność” (od 1992), piśmie „Rynek Pracy” (od 1998). Został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (2006), Krzyżem Wolności i Solidarności (2016), medalem Zasłużony dla NSZZ Solidarność Regionu Małopolska (2002). W 2020 r. IPN przyznał mu tytuł Świadka Historii. mm/PAP/Twitter Publikacja dostępna na stronie:
Małgorzata Sikorska-Miszczuk. Małgorzata Sikorska-Miszczuk (ur. 10 czerwca 1964 w Warszawie) – polska librecistka, współczesna dramatopisarka i dramaturg, a także scenarzystka, autorka słuchowisk i sztuk dla dzieci.
Wszystko co przeżyłam w tych dniach było bardzo trudne i bolesne. Wydawało mi się to złym snem, który być może szybko przeminie. Niestety była to jednak twarda rzeczywistość. Przeżyć to- to jakby przeżyć pasję Chrystusa. Obaj kapłani dali się prowadzić, jak baranki na zabicie – pokornie i odważnie… - napisała s. Berta Hernández ze Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca w opublikowanych w Polsce wspomnieniach o ostatnich chwilach życia bł. Męczenników z Pariacoto.(„Ojcze, nadeszła godzina”, s. 33). 9 sierpnia 2020 roku przeżywamy 29 rocznicę śmierci błogosławionych franciszkanów: Michała Tomaszka i Zbigniewa Strzałkowskiego. Pracowali w Pariacoto od 1989 roku. Zostali zamordowani nocą przez terrorystów z ugrupowania „Świetlisty Szlak”. Ich śmierć nie pozostała jednak bezowocna. Boża logika jest inna - często tam, gdzie nam wydaje się, że coś się kończy po ludzku patrząc – to po Bożemu dopiero się zaczyna. Oni tutaj są…są nadziei promiennym znakiem…Ich krew do nowego życia budzi nas… – brzmią słowa hymnu beatyfikacyjnego. Ich śmierć od początku przynosi owoce dobra. O tych owocach możemy usłyszeć także w nagranym specjalnie na tę okazję 18 odcinku „Głosu z Biura Promocji Męczenników z Pariacoto”. Swoimi przeżyciami związanymi ze śmiercią błogosławionych dzielą się z nami franciszkańscy misjonarze od lat pracujący w Peru – o. Jacek Lisowski i o. Dariusz Mazurek. O Jacek ukazuje swoją drogę powołania jako kroczenia ich śladami, a o. Darek twierdzi: Dla mnie Pariacoto jest jak Ziemia Święta, bo tam wyrosło moje powołanie (…) Jestem tylko ziarnem, które pojawiło się po ich męczeńskiej śmierci…”. Ojciec Jacek Lisowski wskazuje, że w 1993 r., gdy jeszcze jako świecki był w Limie i gościł u franciszkanów, to uderzyło go przeżywanie śmierci błogosławionych w głębokiej ciszy, w pokornym odnajdowaniu sensu tej śmierci. Zastanawiało go, jak głęboka była wiara męczenników, że oddali za nią życie. 9 sierpnia zachęcamy wszystkich Czcicieli i Przyjaciół błogosławionych Męczenników z Pariacoto do modlitwy w intencji misjonarzy, którzy nadal są mordowani w różnych miejscach globu, a także w intencji tych, którzy tracą nadzieję. Bł. Zbigniew w jednym z listów pisał: (…) Cierpliwość przynosi efekty, chociaż czasem wydaje się, że już nie ma na co czekać. (List do Cioci, Pariacoto,16. Bądźmy cierpliwi, ufajmy i prośmy Boga przez wstawiennictwo Męczenników z Pariacoto jako patronów w obronie przed terroryzmem o „pokój i dobro” dla całego świata. Głos z Biura Promocji Kultu Męczenników z Pariacoto - odcinek 18 29 rocznica męczeńskiej śmierci męczenników z Pariacoto; Sceny filmowe z pogrzebu; Czym była dla mnie śmierć O. Zbigniewa i O. Michała – świadectwa o. Jacka Lisowskiego i o. Dariusza Mazurka; Alex Cordero recenzuje swoją książkę „Pasja Michała i Zbigniewa” - to wszystko w 18 odcinku „Głos z Biura Promocji Kultu Męczenników z Pariacoto”.
Śmierć Jakuba Moczyka to szok, ale jego serce będzie dalej biło archiwum rodzinne 22-letni Jakub Moczyk zmarł po walce bokserskiej w Anglii. Rodzina zdecydowała się przekazać serce Jego ciało znalazł brat bliźniak. Przyczynę śmierci Kamila Pulczyńskiego dopiero po czasie ujawnił jego trener. To był szok dla całego środowiska. 22 Stycznia 2022, 07:53 WP SportoweFakty / Weronika Waresiak / Na zdjęciu: Kamil Pulczyński Żużel. Na transfer czekał ponad dwa miesiące. Unia Leszno wolała postawić na innych [WYWIAD] - Kiedy nagle odchodzi człowiek urodzony w 1992 roku, który jeszcze niedawno był aktywnym sportowcem, trudno to rozumieć. Pamiętam ten dzień dokładnie, to było rok temu. Byłem w totalnym szoku. Ciężko było mi zebrać myśli - opowiada nam Sławomir Kryjom, były menedżer klubu z Torunia, w którym współpracował z Kamilem Pulczyńskim. 22 stycznia ubiegłego roku, kiedy w mediach zaczęły pojawiać się informacje, że Kamil Pulczyński nie żyje, nikt nie mógł w to uwierzyć. Dziennikarze dzwonili do toruńskiego klubu i pytali, czy wydarzył się jakiś potworny wypadek, bo w środowisku żużlowym nikt nie słyszał o poważniejszych problemach ze zdrowiem byłego żużlowca. - Nie miałem o tym zielonego pojęcia. Wątpię, by takie informacje miał ktokolwiek z branży, bo znam ludzi, którzy współpracowali z nim blisko przez ostatni rok jego życia. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że coś się dzieje. W szoku był między innymi Dave Haynes, z którym Kamil pracował jako mechanik dla Fredrika Lindgrena. Być może świadoma była tylko najbliższa rodzina - przekonuje Jacek Gajewski, były menedżer klubu z śmierci Kamila Pulczyńskiego w rozmowie z serwisem wyjawił z czasem jego były trener Jan Ząbik. - Kamil położył się normalnie wieczorem. Niestety w nocy miał zawał serca. Ostatnio prowadził aktywny tryb życia, udzielał się między innymi w hokeju na lodzie. Jestem zszokowany tą informacją - wielkie talentyNa żużlu jeździł także Emil, jego brat bliźniak. Obaj byli uważani w Toruniu za wielkie talenty. A warto dodać, że kibice w Grodzie Kopernika byli już naprawdę zniecierpliwieni, bo długo czekali na kogoś, z kim będą mogli się utożsamiać i kto wynikami nawiąże do takich żużlowców jak Wiesław Jaguś, Jacek Krzyżaniak, Adrian Miedziński czy Karol Ząbik. Takimi zawodnikami mieli być bracia Pulczyńscy, którzy pierwsze kroki stawiali pod okiem Stanisława Miedzińskiego. Na torze prezentowali zupełnie inne atuty. Po latach niektórzy mówią, że z ich połączenia powstałby zawodnik idealny. - Emil był błyskotliwy na starcie, a Kamil miał dobrą technikę i potrafił się ścigać na dystansie - wspomina Jacek Gajewski. - Kamil bardzo dobrze jeździł zwłaszcza przy krawężniku. Potrafił przeprowadzać świetne ataki i znajdować się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. Poza tym był totalnie bezproblemowy poza torem. Jego nie dało się nie lubić, bo to nie był typ, który generował konflikty. Kiedy nawet nie łapał się do składu, to nie rozpoczynał awantur - dodaje Sławomir długi czas tworzyli podstawowy duet młodzieżowy klubu z Torunia. Tak było w czasach, kiedy drużynę prowadził już Sławomir Kryjom. - Do końca życia zapamiętam derbowy mecz w Bydgoszczy. Kamil był wtedy jednym z naszych bohaterów. Pojechał znakomicie. Zdobył siedem punktów i bonus, co mocno przyczyniło się do naszej wygranej. To był jego wielki dzień - go kontuzjeIch rola w klubie zmalała, kiedy w Toruniu pojawił się Paweł Przedpełski, który przebojem wdarł się do pierwszego składu. Po zakończeniu startów w kategorii juniorskiej kariery braci nie nabrały rozpędu. - Kamila zahamowały przede wszystkim kontuzje. Było ich naprawdę wiele. Szkoda, bo papiery na wielką jazdę na pewno miał - tłumaczy Kryjom. Trudno nie przyznać mu zresztą racji, bo w 2017 roku, kiedy Kamil był zawodnikiem KSM-u Krosno, podczas jazd treningowych na lodzie zanotował upadek, w wyniku którego doznał poważnej kontuzji barku. Uraz leczył bardzo długo i do ścigania już nie współpracował z klasowymi zawodnikami jako mechanik. W tym gronie byli między innymi Jason Doyle, a ostatnio Fredrik Lindgren. To Szwed startujący w barwach Eltrox Włókniarza był jego ostatnim pracodawcą. Dla niego śmierć Kamila była również wielkim szokiem. - Byłeś jednym z najwspanialszych facetów, jakich spotkaliśmy. Świat wydaje się być w tym momencie taki okrutny. Będzie Cię tak bardzo brakować. Nasze myśli kierują się do Twojej rodziny. Dziękuję Ci za wszystko - napisał Szwed w swoich mediach także: Marek Cieślak typuje PGE Ekstraligę Jason Crump w nowej roli WP SportoweFakty Toruń PGE Ekstraliga For Nature Solutions Apator Toruń Żużel Polska Kamil Pulczyński Jacek Gajewski Sławomir Kryjom . 496 112 34 154 74 83 319 450

głos serca śmierć jacka